Do każdego wyjazdu dobrze jest się solidnie przygotować. Nie mówię tu o treningach, zakupie nowych butów i sprawdzeniu czy na miejscu jest wifi – to oczywiste. Mówię o przygotowaniu mentalnym… Jak się planuje o czymś pisać, dobrze wcześniej przeczytać nieco więcej materiałów, niż zostanie w praktyce wykorzystane… Co z tego zestawu przygotowawczego niefrasobliwego podróżnika zrobiło na mnie największe wrażenie? Wcale nie opisy śródziemnomorskiej przyrody, ani najmniejszych miasteczek na świecie, nawet nie zdjęcia mozaiki w Bazylice w Porec czy teatru rzymskiego w Puli.  Najbardziej niesamowita jest głagolica! A cóż to takiego?

glagoljaska-kartaGłagolica jest najstarszym alfabetem Słowian. Według najbardziej prawdopodobnej wersji, wymyślili go dwaj braci sołuńscy, czyli Cyryl i Metody gdzieś koło roku 860, naszej ery oczywiście. Zrobili to najpewniej w Salonikach, co nie przeszkadza, że wiele inskrypcji i ksiąg pisanych głagolicą znajduje się właśnie w Chorwacji, choćby w kościele św. Hieronima w mieście Hum. Głagolica nie przypomina żadnego innego alfabetu. Ma 49 podstawowych znaków (to bardzo dużo), i około 200 różnych znaków uzupełniających (z których nie wszystkie odczytano). Poza tym występują w niej ligatury, czyli przestrzenne połączenia kilku liter, które nabierają nowego znaczenia. Na język słowiański zapisany głagolicą przetłumaczono Biblię i wiele ksiąg liturgicznych, a całe chrześcijaństwo wschodnie na słowiańszczyźnie rozwijało się właśnie w oparciu o te księgi. Tyle wiadomo na pewno.

Ale co tam pewność i czysta nauka, kiedy światem rządzi wyobraźnia i jej wierni kapłani. Dla wielu zatem, głagolicy nie wymyślili wcale Cyryl z Metodym, a był to pierwotny alfabet Słowian, który bracia tylko przystosowali na potrzeby liturgii. Bo Słowianie nie mogą być gorsi od Greków, Rzymian czy Germanów, którzy swoje alfabety mają. Więcej nawet, alfabet słowiański jest najlepszy, bo najbardziej bogaty i rozbudowany, posiada też dodatkowe, prawie nadprzyrodzone właściwości. Głagolica ma zdolność obrazowania czyli bezpośredniego uobecniania opisywanych treści. Wszystkie inne alfabety są abstrakcyjne, tzn. nie ma żadnego związku między wyglądem litery, a jej brzmieniem i znaczeniem. U Słowian było inaczej, dzięki czemu zyskiwali oni zupełnie wyjątkowe możliwości kontaktu z rzeczywistością. Ich świat mógł być “na prawdę” zapisany w tekście, a dzięki tekstowi mógł się w każdym momencie na nowo uobecnić. Właściwości zaiste magiczne.

 

Trudno się dziwić,  że głagolica ma nawet swój pomnik w Istrii.  Ba – całą aleję pomników, umieszczonych wzdłuż drogi prowadzącej do miasteczka Hum, zaraz obok trasy naszego biegu, a każdy z monumentów nawiązuje do jakiejś głagolickiej litery. I niech się komuś nie wydaje, że są to opowieści z zamierzchłej przeszłości –  głagolicka typografia komputerowa we współczesnej Chorwacji kwitnie. Bo czy może być coś bardziej fascynującego niż tajemniczy alfabet nieistniejącego języka, o nadprzyrodzonych właściwościach?

A, i jeszcze komunikat dla wyznawców popularnego serialu: znakomita większość plenerów filmu “Gra o tron” to także Chorwacja.

P.S.

Komu mało głagolickiej mistyki, tu znajdzie dużo więcej.