Górale byli kiedyś prawosławni. I nie chodzi mi o tych z Wołosatego, Krempnej czy Żabiego (bo to oczywiste). Chodzi o tych “klasycznych”, z Zakopanego, Bukowiny czy Ochotnicy Dolnej.
OK, stwierdzenie jest prowokacyjne i pewnie nieco nieścisłe, ale prawdopodobne w stopniu graniczącym z pewnością.

Oczywistość tego stwierdzenia dotarła do mnie kilka dni temu, kiedy po raz kolejny przeżywałem oniryczno-kontemplacyjną fazę pochłonięcia przez jakiś przypadkowy z pozoru temat. Ten przypadkowy nie był zupełnie, chodził za mną od kilku tygodni i – jak się wszystko dobrze poskłada – będzie miał też ekscytujący ciąg dalszy. Miewam takie okresy zauroczenia i kompletnego pochłonięcia jakimś tematem w miarę regularnie na szczęście. Czasami jest to tak intensywne, że czuje prawie namacalnie wzmożoną aktywność neuronów. Jakieś impulsy elektryczne, które zwykle błądzą gdzieś chaotycznie, nie dochodząc do poziomu świadomości, w tych momentach łączą się nagle i niespodziewanie z innymi, jakieś zapomniane szufladki w mózgu okazują się przydatne i sensowne, a fragmenty wspomnień, dawnej wiedzy książkowej, świata realnego i wyobrażonego, łączą się nagle w sensowną całość i fascynujący obraz, który jak kula śniegowa zagarnia coraz więcej rzeczywistości i rozgałęzia się na coraz więcej wątków. Zawsze wtedy wiedza teoretyczna i praktyka napędzają się wzajemnie i natychmiast muszę jechać “tam”, chyba że właśnie “stamtąd” wróciłem.

Nie będą to wbrew pozorom rozważania z modnej ostatnio historii alternatywnej, co by się stało gdyby: wojny punickie wygrał Hannibal a nie Rzym, Luter został papieżem, a na księżycu pierwsi wylądowali Rosjanie a nie Amerykanie? Raczej próba zrozumienia historii ukrytej, niedostępnej w standardowych źródłach i wypartej z powszechnej świadomości. Klasyczna próba przywrócenia pamięci.

Zacznę od banalnego z pozoru stwierdzenia: “W Gorcach jest dużo polan”. Wiedziałem o tym od dawana, jeździłem w Gorce od czasów studenckich, chodziłem po tych górach i jeździłem na rowerze. W bacówkach na tych polanach często spałem na sianie i budziłem się rano, z zapachem owiec i widokiem na wschód słońca. A Gorce to takie pasmo górskie miedzy Krakowem, a Zakopanem, niezbyt wysokie (1310 m. n.p.m. max) – gdyby ktoś zapomniał.

gorce2

Polana Podskały w rejonie masywu Jaworzynki w Gorcach

 

I wiedziałem też (a może bardziej nawet czułem), że polana górska to nie jest po prostu brak lasu. Światło, przestrzeń, wolność i bezpieczeństwo, przeciwko ciemności, trwodze i osaczeniu. Po długiej wędrówce przez las, wpychaniu pod górę roweru, wyjście na polanę zawsze miało coś z oczyszczenia, magicznego zanurzenia w źródle życia. A jak jeszcze na środku stała bacówka – mały domek zawsze otwarty i gotowy na przyjęcie wędrowców, czułem się prawie jak w raju. Ciemny las wokoło, a my siedzimy na małej, słonecznej łące z widokiem na Tatry i pieczemy nad ogniskiem… marchewki. I przyszły do mnie te polanki kilka dni temu, kiedy ponownie byłem w Gorcach. Zarosły nieco, bacówek jakby mniej i widoki może już nie tak bardzo otwarte… Ale są, i działają podobnie uwodząco jak kiedyś 🙂

Z drugiej strony, wiedziałem właściwie już wtedy skąd one się wzięły. Słyszałem o osadnictwie wołoskim, o wędrownych pasterzach owiec i kóz, którzy przynieśli ze sobą oscypka, ciupagę i Janosika. Ale tak naprawdę nie zdawałem sobie do końca sprawy jak bardzo polany w Gorcach wiążą się Wołochami. Aż do “wczoraj”. A któż to ci Wołosi?

Migracje

Wędrówki Wołochów

 

Przyjmijmy bardziej romantyczna wersję, że wywodzą się z gór Tsamanta na pograniczu albańsko-grecko-macedońskim i około XI wieku rozpoczęli wędrówkę na północ, wzdłuż łuku Karpat.

tsamanta3

Góry Tsamanta, kolebka Wołochów

 

Przesuwali się powoli, różnymi drogami, wchłaniając różnorodne wpływy. W XIII wieku zasiedlili tereny obecnej Rumunii południowej, przeszli przez Mołdawię i Ruś Halicką, a pod koniec XIV dotarli na ziemie polskie. Byli pasterzami, wypasali swoje stada wysoko w górach, zajmowali tereny niedostępne dla osiadłej na nizinach ludności nawiedzanych terenów, dlatego przez władców byli przyjmowani z otwartymi rękami. Kto by nie chciał dodatkowych dochodów, z ziem uznawanych dotąd za nieużytki. Współczesnym językiem określilibyśmy ich jako wysoce kwalifikowanych specjalistów od spraw prawie niemożliwych. Karczowali i wypalali lasy na pastwiska dla swoich stad, wprowadzali nowe sposoby gospodarowania, budowali w niedostępnych miejscach szałasy, w tajemniczym procesie produkowali oscypki; zmieniali krajobraz tych gór. Mieli niezwykły zmysł estetyczny i umiejętności synkretyczne. W sensie kulturowym ich następcami są przecież Rumuni, Huculi, Bojkowie, Łemkowie, górale z Gorców, Beskidu Sądeckiego i Podhala a nawet najdalej na zachód położonego Beskidu Śląskiego. Na korzeniu wołoskim powstały przecież malowane świątynie na Bukowinie, huculskie ornamenty, drewniane chyże i wielogłosowy śpiew, łemkowskie drewniane cerkiewki, kapele góralskie i parzenice w Białym Dunajcu, a nawet trombity na stokach górnej Wisły (by wymienić tylko kilka przykładów). Całe bogactwo i jedność kultury karpackiej to Wołosi.

Voronet2

Deesis, południowa, zewnętrzna ściana cerkwi w Voronet na Bukowinie w Rumunii

 

W końcu jednak osiedlali się “na stałe”. Ochotnicę założyli dokładnie w 1416 roku. Znamy nawet założyciela z imienia, nazywał się Dawid Wołoch i akt lokacyjny wsi otrzymał z rąk króla Władysława Jagiełły. Najciekawsze jednak że Wołosi byli prawosławni. Wywodzili się z terenów wschodniego chrześcijaństwa, przyjęli wiele wpływów ruskich, a więc za każdym razem było to prawosławie. Przy okazji powstawania nowych wsi bardzo często powstawały także świątynie, nawet jak na początku nie było tam jeszcze parafii. Oficjalnie pierwszy kościół powstał w Ochotnicy 1566 roku. Ale czy rzeczywiście pierwszy?   Wiemy że odbywały się tam wcześniej nabożeństwa, prawdopodobnie w obrządku wschodnim, a więc bardzo możliwe, że we wsi była cerkiew, na której gruzach lub fundamentach wzniesiono tę nową świątynię. Byłby to zatem całkiem spory kawałek historii prawie zupełnie zapomniany i wyparty ze świadomości? Ale nie tylko Ochotnicy przecież. Całej góralszczyzny od Krynicy do Wisły, przez Rabkę, Nowy Targ i Zakopane, bo cała ona wywodzi się od prawosławnych Wołochów. Zaiste, historia kryje w sobie wiele tajemnic.

 

kurnytowa

Karta informacyjna Kurnytowej Polany w Gorcach

 

  • Zdjęcie na samej górze to Chrystus w raju, z zachodniej, zewnętrzna ściana cerkwi w Voronet na Bukowinie w Rumunii

 

Uzupełnienie, 1 lutego 2016

W przepastnych odmentach internetu znalazłem ostatnio ciekawą informację. Okazuje się że akt lokacyjny Ochotnicy nie jest oryginałem. Znamy go tylko z odpisu z XVIII wieku i ktoś przy nim “majstrował”, nie zgadza sie tytulatura władców i kilka innych szczegółów. Możliwe, że przy okazji ktoś zmilczał wstydliwe, niewygodne czy “nieaktualne” już informacje o wschodnim wyznaniu Dawida Wołocha i jego osadników. Nie takie rzeczy robili już wczesniej (i później) nawet zawodowi historycy. Ale kościół parafialny w Chotnicy Dolnej ciągle nosi bardzo rzadkie na Zachodzie wezwanie Znalezienia Krzyża Świętego. Święta Helena i jej wyprawa do Jerozolimy nigdy nie zdobyła popularności w kręgu rzymskim, na Wschodzie jednak czczona była (i jest) z wielkim zamiłowaniem.