Intryguje mnie to zdjęcie od samego początku. Pierwszy kadr z zestawu zdjęć Gorce Ultra-Trail zrobionych przez Różę. Podobno obrazy mówią same za siebie, działają bezpośrednio i natychmiast. Ale na pewno nie wszystkie, i na pewno nie w ten sam sposób. Niektóre domagają się interpretacji, znajomości kontekstu wydobywającego ukryte znaczenia. Bo czasami da się zobaczyć znacznie więcej niż jest pokazane.

Co zatem widać na naszym obrazie? I co o nim wiemy poza kadrem?
Zdjęcie zostało wykonane 13 sierpnia 2016 roku o godz. 7.10, na przysiółku Studzionki w głównym grzbiecie Lubania, na 22 kilometrze trasy Gorce Ultra-Trail. Co przedstawia? Pozornie – dwóch biegaczy na tle gór. Ale właściwie nie, biegaczy ledwo widać, głównym motywem są przecież góry, drzewo i łąka. Kontrast może nie tak wielki jak na słynnym obrazie Bruegla Upadek Ikara, gdzie głównego bohatera musimy długo szukać wzrokiem, ale podobieństwo uderzające. Człowiek na tle krajobrazu, a raczej krajobraz z ludźmi. Biegaczy jest tylko dwóch, oprócz nich nikogo nie widać, co tym bardziej skupia naszą uwagę. Bo w górach wzrok odruchowo szuka ludzi. Bez człowieka góry są nieco puste i gubią skalę.
Biegacze nie są przypadkowi. To Artur Jabłoński i Artur Baran przewodzący w tym momencie całej stawce, późniejsi zwycięzcy dystansów odpowiednio 43 i 80 km. Biegną razem, rozmawiają ze sobą, jest “chwilę” po wschodzie słońca i plastyczne światło świetnie tę sceną wydobywa. To że biegną razem jest jednak zadziwiające, teoretycznie na dwóch tak różnych dystansach tempo powinno być od początku inne, a więc nie powinni się spotkać, tym bardziej, że Artur Jabłoński do wolnych raczej nie należy 🙂Okazuje się, że konwersacyjnie nie zawsze znaczy wolno.
Za nimi widać góry…. Trzy wyraźne plany i trzy oddzielne pasma. Najwyższe, wyraźnie odcinające się na tle nieba, to słowackie Tatry Wysokie, a właściwie niewielki ich fragment. Ten po prawej stronie, wyglądający na najwyższy, to Lodowy Szczyt (2627 m). W rzeczywistości, nie jest jednak najwyższy. O kilka metrów przerasta go bardziej zaokrąglona, druga od lewej, Łomnica (2634 m). Wszystkie otaczają jedną z najpiękniejszych na Słowacji – Dolinę Pięciu Stawów Spiskich.
Ciemniejszy, i nieco niższy grzbiet, to prawie całe Tatry Bielskie (również po słowackiej stronie), wapienne, pełne niezwykłych jaskiń i dzikich zwierząt (rezerwat ścisły). Z naszego punktu widzenia, najciekawsza jest przełęcz Siroke Sedlo, wyraźne obniżenie między pierwszym a drugim szczytem, po lewej stronie. Niewiele więcej niż godzinę po naszych biegaczach, na tej właśnie przełęczy, pojawili się pierwsi zawodnicy, rozgrywanego równolegle w Tatrach biegu Ultrajanosik 80 km. Gdyby popatrzeć przez bardzo duży teleskop można by ich prawie zobaczyć (“prawie”, bo sam przełęcz skryta jest nieco za zboczem 🙂 )
Trzeci, najniższy i zalesiony grzbiet to Pieniny Spiskie, otaczające od południa Jezioro Czorsztyńskie. Najbardziej niepozorny, na naszym zdjęciu świetnie sprawdza się jako skala dla ogromny Tatr.
Właśnie – ogromnych! To co najbardziej uderzające na tym zdjęciu to potężne Tatry, wyrastające niczym Himalaje nad Doliną Katmandu. Ktoś, kto pojawił się tego dnia wczesnym rankiem na Studzionkach, nie zobaczył przecież tak ogromnych Tatr. Były one raczej wąskim paskiem gdzieś na horyzoncie. To duży teleobiektyw zastosowany przez Różę, przybliża je nam i nieco spłaszcza.
Obraz jest zatem… nieprawdziwy? W tym sensie, że pokazuje nieistniejącą perspektywę, a proporcje planów są zaburzone – tak. Jednak prawda tego obrazu mieści się na głębszym poziomie. Pokazuje nie obiektywną rzeczywistość optyki, ale niesamowite wrażenie jakie Tatry sprawiały na biegaczach tamtego dnia. Bo chłoniemy rzeczywistość wszystkimi zmysłami, przez pryzmat chwili, która bywa zupełnie wyjątkowa (jak na biegu w górach), a obraz pokazuje tylko wycinek optyczny. Jakże często po powrocie do domu, oglądamy zdjęcia i jesteśmy rozczarowani. Chwila była wspaniała, a to co zostało utrwalone jest jakieś małe i niepozorne. Zdjęcie jest tylko cieniem rzeczywistości. No, chyba że zrobił je prawdziwy artysta. Wtedy dostajemy nieco więcej. Dzięki magicznym zaburzeniom optyki, przeżywamy ponownie poranek pierwszego dnia Gorce Ultra-Trail i to wspomnienie pozostanie z nami już na zawsze. Dzięki Rurz 🙂